czwartek, 3 stycznia 2013

Rzecznik Ubezpieczonych demaskuje grę w polisy cz. II

W poście pt. "Rzecznik ubezpieczonych demaskuje grę w polisy" opisałem wstępnie raport RU z 7 grudnia 2012 roku. A teraz po jego pełnej lekturze pozwolę sobie wypisać co ciekawsze fragmenty.

Raport wart jest przeczytania od od deski do deski. Rozpoczyna się wstępem, w którym opisane są problemy zgłaszane przez skarżących się klientów, a także statystykę skarg na tego typu produkty, a także na poszczególnych ubezpieczycieli (jaka tu mnogość firm! ranking za 2012: Open Life, Europa Życie, Compensa Życie, Axa Życie, Generali Życie, ING Życie, Scandia Życie, Nordea Życie, Aviva Życie, Amplico Życie, Aegon Życie, HDI-Gerling Życie, Cardif Polska Życie, Warta Życie, Benefia Życie i Signal Iduna Życie). Kolejne rozdziały zawierają analizę prawna umów ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym w kontekście zgodności takiej umowy z prawem ubezpieczeniowym, a następnie raport pokazuje negatywne konsekwencje ubezpieczenia w formie grupowej (jako dużo mniej korzystnej dla konsumenta niż forma ubezpieczenia indywidualnego). W kolejnym rozdziale raport przedstawia naganne praktyki stosowane przez banki, doradców oraz ubezpieczycieli i opisywane w skargach klientów. Jeszcze ciekawszy jest czwarty rozdział, który jest swego rodzaju analizą  skutków ekonomicznych ubezpieczenia z UFK - pokazano tu, że nie jest to tak opłacalny produkt, jak instytucje oferujące je przedstawiają konsumentom. Potem w raporcie następuje przedstawienie problematyki stosowania niedozwolonych klauzul umownych (klauzul abuzywnych), a na samym końcu w raporcie RU podaje środki prawne, które przysługują konsumentom wtedy, kiedy stosuje się wobec nich nieuczciwe praktyki.

Perełka nr 1: "[...] przeciętny konsument nie ma możliwości podjęcia świadomej decyzji o zawarciu umowy ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Wynika to z faktu, iż nawet w przypadku wykonania ustawowego obowiązku doręczenia treści ogólnych warunków ubezpieczenia, praktycznie niemożliwe jest należyte zrozumienie ani porównanie tak zawiłych umów przez osobę, która nie jest specjalistą z zakresu prawa ubezpieczeniowego, a także wyższej ekonomii. Warunki ubezpieczenia mają od kilku do nawet ponad stu stron, zawierają wiele załączników, do których konsumenci nie mają dostępu przed zawarciem umowy. Ubezpieczeni, którzy są świadomi, iż warunków ubezpieczenia należy żądać przed zawarciem umowy wskazują, iż nie byli w stanie przewidzieć, że umowę mogą kształtować inne, dodatkowe dokumenty. Znajdujące się we wzorcach umownych sformułowania są niejasne i nieprecyzyjne, wprowadzają w błąd, są interpretowane przez ubezpieczycieli na własną korzyść. Zawiła treść oraz złożona konstrukcja umowy uniemożliwia jakąkolwiek ocenę stanu prawnego umowy przez konsumenta, a także samodzielne odnalezienie interesujących go zagadnień."
Szkoda nawet strzępić język, żeby to komentować. Pisałem o tym w poprzednich postach swego bloga, pisały i piszą o tym setki pokrzywdzonych.

Perełka nr 2: "W regulaminach i taryfach opłat, które są załącznikami do warunków ubezpieczenia, często stosuje się niezrozumiałe dla przeciętnego konsumenta skomplikowane wzory matematyczne, które dodatkowo utrudniają możliwość samodzielnej kalkulacji kwoty należnego świadczenia i sprawdzenia, czy wysokość pobieranych opłat bądź wypłacanego świadczenia jest prawidłowa.".

Potwierdzam to i podpisuję się pod tym spostrzeżeniem obiema rękoma, gdyż znam to z autopsji. W umowie dotyczącej bardzo podobnego do zakupionego przez mnie produktu w par. 17.3 następuje wyliczenie ile pieniędzy przysługiwałoby osobie uposażonej, gdyby mi się coś stało jako ubezpieczonemu. Chętnie dałbym do rozwiązania to zadanie matematyczne studentom, ale obawiam się, że żaden nie dotarłby do prawidłowej odpowiedzi.

Perełka nr 3: "Poprzez funkcjonujący obecnie system, a także stosowaną przez przedsiębiorców praktykę, odpowiedzialność za zawarcie niekorzystnej umowy przerzucona została w całości na konsumenta, który, jeżeli otrzymał warunki ubezpieczenia lub potwierdził, że z nimi został zapoznany – jest nimi związany i tym samym je zaakceptował. Przyjmuje się więc, że sam fakt, iż konsument składa swój podpis pod wnioskiem o zawarcie umowy oznacza, że rozumie on konsekwencje swojego oświadczenia woli i musi ponosić skutki swoich działań, nawet jeżeli są one drastycznie dla niego niekorzystne. Jednocześnie udowodnienie przekazania nieprawdziwych informacji przez oferenta jest – z punktu widzenia konsumenta – w praktyce niemożliwe. Taki stan jest niezwykle wygodny dla ubezpieczycieli, banków, pośredników finansowych i ubezpieczeniowych. Odpowiedzialność za zawarcie umowy, której skutków prawnych nie rozumie jedna ze stron nie może być jednak w ocenie Rzecznika Ubezpieczonych przerzucona wyłącznie na
jedną i to tę słabszą stronę, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż w wielu przypadkach konsument namawiany jest na zawarcie tej, a nie innej umowy, a czasem dochodzi do sytuacji, w których zawiera umowę na podstawie błędu bądź nawet podstępu oferenta
."

Niesamowicie wkurzało mnie podejście Banku (ale też pozbawionych-jakiejkolwiek-empatii-prawników wypowiadających się na forach prawniczych), które sprowadza się do żenującego żargonowego zwrotu "widziały gały, co brały" (podpisałeś? byłeś świadomy w momencie podpisywania? jeśli tak, to musisz pogodzić się konsekwencjami). Też mnóstwo razy wypowiadałem się na temat tego schematu myślenia w kategoriach prawa mówiącego o przeciętnym konsumencie (w rozumieniu podanym np. w ustawach konsumenckich monitorowanych przez UOKiK).

Perełka nr 4: "[...] konsumenci, którzy zawarli umowę ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym skarżą się Rzecznikowi na:
  • oferowanie umowy ubezpieczenia jako bezpiecznej lokaty z wysokim zyskiem;
  • utratę znacznej części wpłaconych środków (nawet 100%) w przypadku rozwiązania umowy przed upływem okresu wskazanego w dniu jej zawarcia;
  • niepoinformowanie, iż umowa do której przystępują jest umową ze składką regularną, płatną np. co roku przez 15 lat, a nie składką jednorazową;
  • brak zysku po zakończeniu trwania wieloletniej umowy ubezpieczenia;
  • wysokie opłaty administracyjne i inne, pobierane w trakcie trwania umowy,o których nie informowano w momencie jej zawierania;
  • inne, błędne informacje co do istotnych elementów umowy, przekazywane przed zawarciem (przystąpieniem do) umowy np. na temat przewidywanych gwarantowanych zysków (nawet kilkudziesięcioprocentowych) czy możliwości wycofania całości wpłaconych kwot w dowolnym momencie bez opłat, z zyskiem, nie stosowania opłaty likwidacyjnej lub jej wysokości."
Tyle do strony czwartej raportu, a jest ich 144 !!!

Może na koniec jeszcze jedna:

Perełka nr 5: "[...] Rzecznik Ubezpieczonych jest zdania, iż działalność ubezpieczycieli, banków, pośredników i doradców finansowych nie może prowadzić do nieświadomego rozporządzania pieniędzmi przez konsumentów, w tym sprzedaży produktów inwestycyjnych niedostosowanych do potrzeb konsumenta. Jeżeli zawierając umowę konsument i ubezpieczyciel mają różne cele to znaczy, że nie doszło do złożenia zgodnego oświadczenia obu stron stosunku prawnego."

Wszystkie te perełki pochodzą ze Wstępu do raportu Jeszcze nie dotarłem do rozdziału 1. Dalsze przytaczanie nie ma sensu - to po prostu należy samemu przeczytać, a czyta się - proszę mi uwierzyć - jak kryminał/thriller. Dla koneserów przeznaczony jest np. rozdział 4 z analizami ekonomicznymi dotyczącymi wybranych "produktów". Te tabele! Te wykresy ze spadającymi na łeb notowaniami indeksów! Po prostu Bajka!

Rozdział 5, który stanowi czystej wody przewodnik dla adwokatów występujących przeciw oferentom tych "produktów" opisuje w języku prawniczym stosowane przez oferentów tzw. klauzule abuzywne. Odniosę się tylko do jednej, bo opisałem ją krótko w poprzednim poście (Rzecznik ubezpieczonych demaskuje grę w polisy) . Chodzi o zapis "Towarzystwo wypłaci uprawnionemu świadczenie ubezpieczeniowe w wysokości Sumy Ubezpieczenia lub Wartości Rachunku Ubezpieczającego w zależności od tego, która wartość jest wyższa" w raporcie opisana jest na stronie 116 i 117. Całość argumentacji (z powołaniem się na stosowne zapisy Kodeksu Cywilnego) jest po prostu miażdżąca.

Ponieważ każda świetna lektura ma tę cechę, że kolejne jej uważne przeczytanie skutkuje zauważeniem jeszcze ciekawszych fragmentów/zjawisk/wniosków, więc postaram się przeczytać całość uważnie jeszcze raz i obiecuję, że wówczas opiszę swoje spostrzeżenia. Kończąc mogę zaryzykować stwierdzenie, że raport ten otwiera szeroką aleję dla prawników, których zamiarem jest ukrócenie będącego meritum raportu procederu. Śmiało można nazwać ten raport Turbo Dopalaczem Prawnym Procesu Kasowania Masowego Procederu Wciskania Klientom Polisolokat (produktów strukturyzowanych). W raporcie RU zauważa, że ok. 9 % jego/jej skarg skończyło się sukcesem klientów w 2011 roku, a w 2012 roku 15 %  skarg skończyło się sukcesem klientów. Z wykresów tych wynika, że owo 9 % skarg kończących się sukcesem w roku 2011 należy odnieść do 56 % skarg rozpatrzonych negatywnie, bo 35 % skarg było nadal rozpatrywanych  (a zatem skuteczność faktyczna RU w 2011 roku wynosiła 14 %). Podobnie w 2012 roku należy odsiać sprawy "w toku" i wówczas wychodzi skuteczność RU na poziomie 27 %. Niby skuteczność nie powala na nogi, ale postęp jest mocno widoczny i na pewno ten raport to zmieni jeszcze we właściwym kierunku :D

P.S.
Miłej lektury...

1 komentarz:

  1. Wszystko fajnie brzmi !!!!!Tylko GETIN GANG nadal OSZUKUJE!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń